środa, 2 lipca 2025



Niespodziewanie, na cały miesiąc, wyjechałam do Polski. 

    Potrzebowałam tego czasu – zarówno na załatwienie kilku ważnych spraw, jak i na spotkania z bliskimi.

    Zobaczyłam się z mamą i bratem, spędziłam też chwilę z siostrą. Nie ominęło mnie spotkanie robótkowe w bibliotece we Włochach. Ale przede wszystkim — byłam z moimi synami. To był dla mnie najważniejszy cel i największa radość tego wyjazdu. Te wspólne chwile były bezcenne.

     Z tego powodu zamilkłam tu na blogu. 

     Po prostu nie miałam ani głowy, ani czasu na haftowanie. Robótka poszła w odstawkę, a ja nawet nie zabrałam jej ze sobą. Wiedziałam, że tym razem igła i tamborek muszą poczekać.

     Po powrocie do Aleppo z radością wróciłam też do mojego haftu. 


    Zatęskniłam za spokojem, jaki daje mi każdy kolejny krzyżyk, za tymi chwilami z igłą w ręku, gdy czas zwalnia i wszystko nabiera innego wymiaru. Tyle mam jeszcze do zrobienia przy tej pracy, ale każdy krzyżyk przybliża mnie do końca… i do początku czegoś nowego.

     A coś nowego już kiełkuje w mojej głowie – właściwie nie tylko w głowie, bo przywiozłam sobie z Polski nowy zestaw do haftu. Ale o tym opowiem Wam innym razem… :)

Dziękuję, że tu jesteście, mimo mojej nieobecności. Wracam do Was z nową energią i igłą w dłoni!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz