Ostatnie dni są dla mnie wyjątkowe. Przyjechali moi synowie i wspólnie spędzamy czas.
Potrzebowałam tego, bo najbardziej mi tutaj w Aleppo brakuje możliwości bycia blisko rodziny.
Dom wypełniony jest ciepłem i energią.
Podczas prawie codziennych przejażdżek po mieście śmiejemy się , lub całkiem odwrotnie, mocno nas denerwują różne sytuacje na ulicy.
Niestety, ale Syrii jeszcze dużo brakuje, żeby na drogach można było jechać z poczuciem bezpieczeństwa.
Brak znaków drogowych, nie przestrzeganie tych, co czasami się zdarzają, nieprzewidywana jazda kierowców ( bo nie używają kierunkowskazów albo na przykład na skrzyżowaniu jadąc lewym pasem skręcają w prawo tuż przed maską samochodu, który ma jechać prosto ), to tylko niektóre przykłady poruszana się tutejszych kierowców. A są jeszcze piesi! Chodzą oni zatłoczonymi ulicami, choć chodniki są puste. Utrudniają i tak już skomplikowany ruch samochodów.
Jeszcze są motocykliści, którzy już całkiem nie stosują żadnych przepisów drogowych, bo jeżdżą pod prąd, przejeżdżają na czerwonym świetle tuż pod nosem policjanta z drogówki. Nie wspominając o tym, że nie mają kasków ani nawet lusterek.
Można jeszcze długo o tym pisać a i tak nie odda się klimatu tutejszej ulicy.
Dodam tylko, że ja jeżdżę samochodem po Aleppo i całkiem dobrze ( oby nie zapeszyć ) mi to idzie.
Jednak każdy kierowca przyjeżdżający z Europy ma problem z poruszaniem po mieście samochodem.
❤️
Mimo tej rodzinnej krzątaniny, znalazłam chwilę na wyszywanie mojego obrazu.
Sporo krzyżyków przybyło, a tym samym zbliżam się szybciutko do końca.
Cieszy mnie to bardzo, bo mam już ochotę na coś innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz