- Wiem.
No i zakończyli rok szkolny na galowo.
A teraz się zastanawiam: co właściwe jest lepsze? Czy kiedy codziennie wstają rano po dziesięciominutowej ( czasem dłuższej ) pobudce i zamieszaniu z łazienką, ubieraniem się, książkami, w końcu wychodzą do szkoły i wtedy mam czas dla siebie, czy może kiedy w czasie wakacji przy kompletnym lenistwie z rana, siedzą i się kłucą, obwiniają nawzajem o byle co, krzyczą, że aż głowa boli i racji dojść nie sposób..
W wakacje o tyle jest lepiej, że mniej stresu, bo przecież każda klasówka pisana przez nich, to jakbym ja ją sama pisała.. Już nawet nie chcę się domyślać, jak to będzie przy zdawaniu egzaminu 6 klas, czy testu gimnazjalistów. To dopiero będzie przeżycie! Ale za to w czasie wolnym od zajęć szkolnych chłopcy dłużej przebywają ze sobą, co stwarza więcej możliwości do spięć.
Dochodzę do wniosku, że te moje myślenie jest niepotrzebne. Po co zastnanawiać się nad takimi rzeczami? Przecież w każdej sytuacji muszę zareagować. Czy jest dobrze, wesoło i fajnie, czy źle, przykro i ogólnie słabo.. To są moje dzieci i zależy mi na ich dobrym wychowaniu.
Pogratulowałam im promocji do następnej klasy. Obaj mają trudniej od kolegów przez tą naszą przeprowadzkę do Polski. Dali jednak radę i w tym roku. I w następnych latach też sobie poradzą. Wierzę w to mocno.
Natomiast ja daję radę z moim obrazkiem.