środa, 16 lipca 2025

Refleksje przy tamborku



Siedzę i haftuję mój obraz i nachodzą mnie różne przemyślenia.
Już tyle lat wyszywam. Bardzo to lubię. Ale muszę przyznać, że droga do miejsca, w którym jestem teraz, była długa.


Pamiętam, jak na początku stawiałam krzyżyki zaczynając od prawego dolnego rogu prowadząc nitkę do lewego górnego rogu, czyli w złej kolejności. Najpierw nic sobie z tego nie robiłam. Do momentu, kiedy haftując tło pół krzyżykami we wzorze botanicznym maków ( kiedy to było!?) zorientowałam się, że te pół krzyżyki nie układają się. Dopiero wtedy zrozumiałam, że kolejność jest ważna.


Tamborek? Byłam na „nie”. Wydawało mi się, że haftowanie z tamborkiem zabiera zbyt dużo czasu. A ja przecież chciałam szybciej, więcej! Tyle pięknych wzorów czekało w kolejce!
Dziś się z tego śmieję. Polubiłam tamborek i teraz nie wyobrażam sobie miętolenia robótki w dłoniach. Komfort, precyzja, estetyka. Wszystko się zmieniło na plus!


A ostatnio, na Dzień Matki dostałam od moich chłopaków cudowny prezent. Podstawkę do tamborka. Powiem wam, że to był strzał w dziesiątkę! Od razu poczułam różnicę. Praca stała się wygodniejsza, ręce mniej się męczą, a ja mogę jeszcze bardziej cieszyć się każdym postawionym xxx.


Tak wygląda moja droga hafciarska. Nie wszystko wychodziło od razu, ale każda zmiana przynosiła coś nowego, lepszego. Wiem, że jest jeszcze wiele udogodnień, które mogą bardziej usprawnić i uprzyjemnić pracę. One są przede mną. Być może znajdą miejsce  u mnie, w moim haftowaniu.

A może i wy miałyście swoje hafciarskie „przełomy”? Jakieś zmiany, które zmieniły waszą pracę?

środa, 2 lipca 2025



Niespodziewanie, na cały miesiąc, wyjechałam do Polski. 

    Potrzebowałam tego czasu – zarówno na załatwienie kilku ważnych spraw, jak i na spotkania z bliskimi.

    Zobaczyłam się z mamą i bratem, spędziłam też chwilę z siostrą. Nie ominęło mnie spotkanie robótkowe w bibliotece we Włochach. Ale przede wszystkim — byłam z moimi synami. To był dla mnie najważniejszy cel i największa radość tego wyjazdu. Te wspólne chwile były bezcenne.

     Z tego powodu zamilkłam tu na blogu. 

     Po prostu nie miałam ani głowy, ani czasu na haftowanie. Robótka poszła w odstawkę, a ja nawet nie zabrałam jej ze sobą. Wiedziałam, że tym razem igła i tamborek muszą poczekać.

     Po powrocie do Aleppo z radością wróciłam też do mojego haftu. 


    Zatęskniłam za spokojem, jaki daje mi każdy kolejny krzyżyk, za tymi chwilami z igłą w ręku, gdy czas zwalnia i wszystko nabiera innego wymiaru. Tyle mam jeszcze do zrobienia przy tej pracy, ale każdy krzyżyk przybliża mnie do końca… i do początku czegoś nowego.

     A coś nowego już kiełkuje w mojej głowie – właściwie nie tylko w głowie, bo przywiozłam sobie z Polski nowy zestaw do haftu. Ale o tym opowiem Wam innym razem… :)

Dziękuję, że tu jesteście, mimo mojej nieobecności. Wracam do Was z nową energią i igłą w dłoni!