Udało mi się zakończyć pracę nad serwetą ( nie poduszką ), choć trwało to dużo dłużej, niż zakładałam. Powodem, co ciekawe, nie były krzyżyki..
Chodziło o odrobienie serwety szydełkiem.
Kiedy już wybrałam wzór, po dwóch okrążeniach okazało się, że mam za mało nici. Odczekałem do poniedziałku, kiedy mogłam wybrać się do pasmanterii.
Nici miałam już wystarczjącą ilość, ale wtedy stwierdziłam, że wybrany wzór zupełnie mi się nie podoba. Było więc wielkie prucie i zaczynanie od nowa.
Wyszło całkiem, całkiem, choć wiem nie od dziś, że szydełko nie jest moją mocną stroną. Zdecydowanie!
Wzorów palestyńskich mam jeszcze parę, ale nie wiem, kiedy zdecyduję się coś jeszcze wyszyć, bo nie robię konkretnych planów.
Jedno jest pewne, że to nie ostatni wzór palestyński wyhaftowany przeze mnie.